niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 4

- Oczywiście, że pamiętam, że dzisiaj jest zakończenie roku. Dlatego leże w łóżku i jem lody. Nie śpieszy mi się za bardzo.- Powiedziała poważnie Anna do telefonu. 
- A później będziesz panikować, że nie zdążysz. Znam ten scenariusz.- Odpowiedziała jej osoba po drugiej stronie telefonu. 
- Oczywiście. Sama go stosujesz.
- Ciii... Nikt nie musi wiedzieć.- Zaśmiały się obie. I w tym momencie można było usłyszeć donośny huk i jeszcze głośniejsze "k*rwa".
- Umm, poczekaj dom mi rozwalają.- Powiedziała czarnowłosa patrząc zdziwiona w stronę drzwi.- Tato?! Co się stało?!
- Nic, twoi bracia postanowili pomóc mi sprzątać.- Odkrzyknął mężczyzna.
- To my coś robimy?- Dziewczyna usłyszała kolejne dwa zdziwione głosy.
- Teraz tak! Rafał, Bartek złaźcie tutaj!- Zawołał głos groźnie.
- Ann. Co jest?
- A nic takiego. Moi bracia coś zrobili i tata się wkurzył.- Mruknęła czarnowłosa nabierając ostatnią łyżkę lodów.- Dzwoniłaś do Magdy?
- Taa... Nie odbiera.- Westchnęła dziewczyna przyciszając głos.- Ale wiem, że Mikołaj był u niej i trzyma się. 
- Jutro już będzie dobrze, jak zawsze.- Skrzywiła się nastolatka pocieszając samą siebie.- Jedzenie się skończyło, więc ja też kończę i idę się szykować. Widzimy się w szkole.
- Jasne, pa.
W momencie, gdy dziewczyna odłożyła telefon do pokoju wpadł jej ojciec. Ze zdziwioną miną zatrzymał się w pół kroku.
- Skończyłaś rozmawiać? Tak szybko? Co się stało, Rozalia miała dość? Telefon Ci się rozładował?
- Ha ha ha... Skończyłam, bo muszę się ubrać.- Odpowiedziała Anna wystawiając mężczyźnie język. 
- A ja miałem Ci już przypomnieć o tym. No ale nic. Za 40 minut jedziemy.- Powiedział jeszcze na koniec odwracając się i wychodząc.
Nastolatka włączyła radio i otworzyła szafę przyglądając się jej zawartości. Po jakiś pięciu minutach wyciągnęła wreście: 

Szybko ubrała się, wykonała poranną toaletę i wróciła do pokoju. Usiadła przed wielkim lustrem i zaczęła rozczesywać włosy nucąc pod nosem piosenki. Spojrzała na zegarek odbijający się i spostrzegła, że zostało jej siedem minut. Przejechała jeszcze tuszem rzęsy, wzięła telefon i zeszła na dół do salonu. Weszła do pomieszczenia i od razu spostrzegła swoich braci klęczących na podłodze, a wokoło pełno szkła. Zdziwiona spojrzała na swojego ojca. 
- Mówiłem, pomagają mi sprzątać.- Odpowiedział na jej nieme pytanie. Zabrał kluczyki z komody i podszedł do niej.- Jedziemy?
- Tak.
- Chłopcy, jak wrócę to wszystko ma być posprzątane.- Powiedział wychodząc z córką z domu. Wsiedli do auta i wyjechali na drogę. Po niecałych dwudziestu minutach byli przed szkołą. Dziewczyna pocałowała tatę w policzek i wyszła mówiąc krótkie "pa".
- Aniu, przyjechać później po Ciebie, czy jak?- Zapytał przyciszając muzykę.
- Nie, z dziewczynami chcemy jechać do galerii.- Pokręciła głową i pomachała odjeżdżającemu już mężczyźnie. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwny kierunek. Po chwili była już przed budynkiem. Rozglądnęła się za osobami z klasy i spostrzegła ich w cieniu drzewa.
- Hej.- Powiedziała witając się ze wszystkimi.
- Skarbuś...- "Zamruczała" Rozalia ze śmiechem w gardle cmokając przyjaciółkę w policzek. 
- Hahahaha.... Nie. Cokolwiek chcesz odpowiedz brzmi nie.- Odpowiedziała jej również się śmiejąc. 
- Umm... Przecież ja nic nie chciałam.- Zdziwiła się.
- Yhym... tak w ogóle ładne buty.- Zmieniła temat.
- Prawda?! Mi też się bardzo podobają.- Przyznała pokazując jeszcze bardziej obuwie. 


- Piękne, tylko się w nich nie zabij.- Odpowiedział jej trzecia osoba. Odwróciła się powoli z leniwym uśmieszkiem i lekko uniesioną brwią stojąc przed swoją przyjaciółką. Przejechała wzrokiem po jej stroju:


- Musiałabym być Tobą, a nie jestem.- Odpowiedziała uśmiechając się tym razem wrednie. Obie patrzyły na siebie takim samym wzrokiem gdy wreście zaczęły się śmiać.
- To bardzo dobrze. Każdy wie, że jestem łamagą.- Powiedziała jej na ucho przytulając się. 
- Ja też, ale nie taką.- Odszepnęła jej. W momencie gdy różowo włosa witała się z przyjaciółkami do grupy podszedł ich wychowawca. 
- Im szybciej pójdziecie na sale tym szybciej to się skończy i będziecie mieli już wolne.- Powiedziała z lekkim uśmiechem wskazując ręką gdzie mają iść. Szybko pokonali drogę i weszli do pomieszczenia, gdzie okazało się, że czekają tylko na nich. Rozeszli się siadając na wolne miejsce i próbując słuchać dyrektorki. Trzy dziewczyny usiadły na materacach ustawionych pod ścianą i wymieniając cicho pomiędzy sobą zdania nie zwracały na nic uwagi. W pewnym momencie najmłodsza ucichła patrząc się w przeciwległy koniec sali. Nic nie mówiąc wstała i przeszła tam niezauważalnie. Otworzyła plastikowe pudełko w którym było pełno balonów. Popatrzyła na nie i na wiszącą obok umywalkę i uśmiechnęła się wrednie. Wyjęła 6 balonów i napełniwszy je wodą wróciła na swoje miejsce. 
- To co? Pamiątka na do widzenia?- Zapytała wręczając po dwa Rozalii i Annie. 
- Gdzie je znalazłaś?- Zapytała podekscytowana Roz gdy w tym samym momencie druga dziewczyna kręcił głową. 
- Tam w pudełku.- Odpowiedziała jej kiwając głową.- Rozchodzimy się dziewczęta.
- To nie jest dobry pomysł.- Mruknęła czarnowłosa wstając i chowając się za jeden z filarów. Po lewej stronie zza stertą krzeseł stała Magda, a po prawej za dziwną niebieską płachtą Rozalia. Wszystkie pokiwały głowami w tym samym momencie i rzuciły balony w różne miejsca na ludzi. Gdy tylko one wylądowały na przeszkodzie pękały, oblewając wszystkich dookoła zimną wodą. Dało się słyszeć piski i dziwne krzyki. A po trzech sekundach ponowne. Wszystkie trzy chowały się w swoich kryjówkach, próbując nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Chociaż wszyscy domyślali się kto to zrobił. 
- Magdalena, Rozalia i Anna. Przyjdźcie do mnie. Wszyscy wiemy, że to wy.- Zawołała je dyrektorka delikatnie się uśmiechając. Dziewczyny wyszły próbując się nie roześmiać. Spokojnym krokiem szły do przodu patrząc na twarze innych uczniów. Niektórzy byli uśmiechnięci inny nadal znudzeni, a jeszcze inni patrzyli na nie ze złością. Gdy znalazły się koło dyrki popatrzyły na nią wyczekująco. 
- Czyżbym naprawdę mówiła tak nudno, że musiałyście trochę porzucać, czy dbacie o innych i nie chciałyście by się zgrzali.
- Bardziej to drugie.- Przytaknęła Rozalia.
- Ale nie ukrywamy, że to pierwsze to też trochę prawda.- Pokiwały wszystkie głową. 
- Anno widzę po twojej minie, że to znowu był pomysł tych dwóch.- Stwierdziła kobieta.
- Możliwe.- Mruknęła odsuwając się minimalnie, na co kilka osób się cicho zaśmiało. 
- Dziewczyny dały mi sygnał, że powinnam już kończyć. Dlatego chciałabym wam życzyć jeszcze udanych wakacji i zapraszam jeszcze do klas po świadectwa i bądźcie wolni.- Zaśmiała się. Przytuliła całą trójkę i razem z innymi wyszła z sali. 
- Dobrze, że miała dobry humor inaczej byśmy już były martwe.- Szepnęła czarnowłosa gdy wchodziły już do klasy.
- Oj spokojnie misia jesteś jej pupilkiem więc i tak i tak nic by nam nie było.- Uspokoiła ją Rozalka. Razem usiadły do ostatniej ławki zostawiając jeszcze jedno wolne miejsce. Na przodzie na krześle stał ich wychowawca z wielkim uśmiechem. Gdy wszyscy zajęli już swoje miejsca i byli skupieni na nim dopiero się odezwał.
- Która tym razem to wymyśliła?- Zapytał, a każdy wiedział kogo to pytanie dotyczy. Magda wstała z miejsca i tak jak nauczyciel stanęła na swoim krześle. Nauczyciel zaczął klaskać, a razem z nim cała klasa.- Ładnie wyszło. To co chcecie te świadectwa, czy posiedzicie sobie ze mną?
- Świadectwa!- Krzyknęli wszyscy. Mężczyzna kiwając głową zszedł z siedzenia i zaczął rozdawać "papierki" gratulując każdemu. Po niecałych dwudziestu minutach uporał się z tym i życząc miłych wakacji zakończył ten rok szkolny. Każdy po krótkim pożegnaniu udał się w swoją stronę. Tylko trójka przyjaciółek stała jeszcze na dziedzińcu czekając na nie wiadomo co. 
- Przyjedzie?- Zapytała Rozalia.
- Przyjedzie.- Przytaknęła Magda.
- A jeśli nie?- Dopytała się Anna.
- To wbije mu widelec w kolano.- Zagroziła dziewczyna w tym samym momencie przyjechał czarny mercedes. Różowo włosa odwróciła się przez ramię posyłając uśmiech przyjaciółką i ruszyła. Wszystkie wsiadły witając się z kierowcą. Był to młody mężczyzna około 19 z brązowymi oczami i czarnymi dredami. 
- Witam szanowne panienki. Gdzie podwieźć?- Zapytał ze śmiechem poprawiając rękawy swojej czerwonej koszuli w kratę. 
- Tam gdzie zwykle zacny patafianie.- Odpowiedziały mu w trójkę. 
- Och... Za patafiana oberwiecie.- Mruknął ruszając z piskiem opon. Przez całą drogę wszyscy rozmawiali wesoło nie zauważając, że wyjechali już z miasta. Można było powiedzieć, że auto samo wiedziało gdzie jechać. Po niecałym kilometrze skręcili w las przyśpieszając. Droga była kręta i w niektórych miejscach minimalnie niebezpieczna lecz nikomu nie przeszkadzało to. Gdy na liczniku wybiło 200 km/h wybili się z zbudowanej niewielkiej rampy zatrzymując się z gracją przed kilkoma osobami. Wyszli z pojazdu jakby to nie robiło na nich wrażenia i przywitali się ze wszystkimi. Na torze obok ścigały się akurat srebrny mercedes i czerwone Audi R8. 
- Magda ścigasz się?- Zapytała blondynka stając obok dziewczyny.
- Sorry ale dzisiaj nie da rady.- Odpowiedziała kręcąc głową i odchodząc. Spędziły tak kilka godzin obserwując wyścigi i notując sobie w głowie, kto co ulepszył, co komu nie wychodzi, a w czym się podszkolił. Sielankę przerwał dzwonek telefonu czarnowłosej. 
- Halo? A tak tato już wracam. Yhymm... za niedługo będę w domu.- Powiedziała kierując się w stronę auta. Wszyscy momentalnie pożegnani się i ruszyli w drogę powrotną. 


Sobota... niedziela.... poniedziałek.... prawie to samo :D ~ Tencza 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz